Katolicki Klub Mamy i Malucha Parafia Zmartwychwstania Pańskiego Poznań oraz parafia Chrystusa Sługi
piątek, 31 lipca 2015
O edukacji domowej zdaniem psychologa
Artykuł Bogny Białeckiej - psychologa chrześcijańskiego z Poznania o edukacji domowej.
środa, 22 lipca 2015
niedziela, 19 lipca 2015
Dlaczego władze nie wspierają
Broszura: Projekt Europa 2030 Wyzwania i szanse. Sprawozdanie dla RE
sporządzone przez Grupę Refleksji (w tym Lech Wałęsa). Rozdział:
demograficzne wyzwanie: starzenie się społeczeńśtwa, migracja i
integracja: "Chodzi o stworzenie takich warunków, które
pozwolą-zwłaszcza kobietom mającym małe dzieci i osobom starszym -
zachować aktywność zawodową... trzeba bardziej się skoncentrować
na...programach opieku nad dziećmi i
systemach szkolnych sprzyjających pracy rodziców... Należy odchodzić od
obecnej praktyki wczesnego przechodzenia na emeryturę...Należy też
przedłużyć okres aktywności zawodowej, podwyższając faktyczny oraz
ustawowy wiek emerytalny...trzeba przekształcić edukację...aby powstał
rynek pracy dla ludzi w wielu 50-70 lat." Czarno na białym, wszystko
przez "ZUSy". A ja się zastanawiałam,czemu czegoś nie wymyślą dla mam,
które chcą zostać w domu i głównie opiekować się dziećmi (ale żeby nie
zwariować mogłyby mieć jakąś niepełną pracę typu parę godzin tygodniowo
poza domem).
czwartek, 9 lipca 2015
Tommy Hellsten o opiece nad dziećmi
Znajoma z grona Super Belfrów zacytowała tekst z książki „Wsparcie dla dorosłych dzieci alkoholików. Hipopotam w pokoju stołowym”:
"Symptomatyczne są także kłopoty naszego społeczeństwa w kwestii sprawowania opieki nad młodym pokoleniem, nad dziećmi. Z jakiegoś niezbadanego powodu od dłuższego już czasu mechanizmy społeczne, jakby przez kogoś nakręcone, utrzymują tendencję sprzyjającą wyganianiu rodziców z domu lub też stymulowaniu oddalania się ich od swoich dzieci. Ognisko domowe przestaje istnieć. Pierwszy opuścił je mężczyzna. Znikły zagony za stodółką, które kiedyś uprawiał, nie istnieje już zawód szewca reperującego w przydomowym warsztaciku buty sąsiadów. Mężczyzna poszedł w świat i zatracił się w czymś, co nazywane jest „pracą”. Nagle jego obecność w domu zaczęła się równać pozbawieniu go znaczenia i wartości. Zostawiona sama sobie kobieta stała się kimś mało ważnym. Wówczas i jej zaczęło czegoś brakować. Przebywanie w domu z dziećmi bez towarzysza życia okazało się zbyt ciężkie do zniesienia. Poza tym ona też chciałaby mieć jakąś „wartość”. Nie trzeba było długo czekać, by poszła w ślad za mężem. Wprawdzie zmuszona była zagłuszyć wrodzoną niechęć do spełniania roli mężczyzny, lecz z dwojga złego samotność wydała się bardziej dokuczliwa.
Oczywiście nie mogła nie zauważyć faktu, że w domu zostały same dzieci. Obudziło to w niej męczące poczucie winy, które udało się jej jednak uśpić zorganizowaniem dla nich miejsca poza domem, gdzie mogły być otoczone opieką. Wobec faktu mnogości kobiet i mężczyzn znajdujących się w podobnej sytuacji, wspólnymi siłami postanowiono zadbać o usankcjonowanie specjalnych rezerwatów dla swojego potomstwa. Ochrzczono je mianem żłobków i zaczęto przyprowadzać do nich dzieci. Cel został osiągnięty: teraz w domach nie było ani mężczyzn, ani kobiet, ani dzieci. Stały się puste. Zapełniły się natomiast fabryki, biura, przedsiębiorstwa konsultingowe, handlowe centra, biura socjalne, banki, pośrednictwa mieszkaniowe i żłobki. Powstały też różnorakie „noclegownie”. Co to takiego i co się tam dzieje? Noclegownie to miejsca, w których wychowywane w żłobkach dzieci spędzają noc. A śpią tam również konsultanci personalni i pracownicy banków. Tam można ich znaleźć. Czegoż jednak oczekiwać po noclegowni?
"
"Symptomatyczne są także kłopoty naszego społeczeństwa w kwestii sprawowania opieki nad młodym pokoleniem, nad dziećmi. Z jakiegoś niezbadanego powodu od dłuższego już czasu mechanizmy społeczne, jakby przez kogoś nakręcone, utrzymują tendencję sprzyjającą wyganianiu rodziców z domu lub też stymulowaniu oddalania się ich od swoich dzieci. Ognisko domowe przestaje istnieć. Pierwszy opuścił je mężczyzna. Znikły zagony za stodółką, które kiedyś uprawiał, nie istnieje już zawód szewca reperującego w przydomowym warsztaciku buty sąsiadów. Mężczyzna poszedł w świat i zatracił się w czymś, co nazywane jest „pracą”. Nagle jego obecność w domu zaczęła się równać pozbawieniu go znaczenia i wartości. Zostawiona sama sobie kobieta stała się kimś mało ważnym. Wówczas i jej zaczęło czegoś brakować. Przebywanie w domu z dziećmi bez towarzysza życia okazało się zbyt ciężkie do zniesienia. Poza tym ona też chciałaby mieć jakąś „wartość”. Nie trzeba było długo czekać, by poszła w ślad za mężem. Wprawdzie zmuszona była zagłuszyć wrodzoną niechęć do spełniania roli mężczyzny, lecz z dwojga złego samotność wydała się bardziej dokuczliwa.
Oczywiście nie mogła nie zauważyć faktu, że w domu zostały same dzieci. Obudziło to w niej męczące poczucie winy, które udało się jej jednak uśpić zorganizowaniem dla nich miejsca poza domem, gdzie mogły być otoczone opieką. Wobec faktu mnogości kobiet i mężczyzn znajdujących się w podobnej sytuacji, wspólnymi siłami postanowiono zadbać o usankcjonowanie specjalnych rezerwatów dla swojego potomstwa. Ochrzczono je mianem żłobków i zaczęto przyprowadzać do nich dzieci. Cel został osiągnięty: teraz w domach nie było ani mężczyzn, ani kobiet, ani dzieci. Stały się puste. Zapełniły się natomiast fabryki, biura, przedsiębiorstwa konsultingowe, handlowe centra, biura socjalne, banki, pośrednictwa mieszkaniowe i żłobki. Powstały też różnorakie „noclegownie”. Co to takiego i co się tam dzieje? Noclegownie to miejsca, w których wychowywane w żłobkach dzieci spędzają noc. A śpią tam również konsultanci personalni i pracownicy banków. Tam można ich znaleźć. Czegoż jednak oczekiwać po noclegowni?
"
Subskrybuj:
Posty (Atom)